Wszyscy moi znajomi wiedzą, że ja nigdy nie mam nudnej,
czytaj: spokojnej, jazdy komunikacją miejską.
Sezon chorób. Alergie. Tabaka. Nie ważne. Do tego dowolnie
wybrana przestrzeń – ulica, przystanek autobusowy, wykład lub, co gorsza, zapchany
autobus czy tramwaj.
Jako że tramwaj jest dla mnie szczególnie traumatyczny,
posłużę się jego przykładem do wyjaśnienia mojego bólu istnienia.
Jest siódma rano, a ja jadę na zajęcia tzw. bydlęcym
tramwajem, co oznacza, że wsiadając na drugim (sic!) przystanku, nie tylko nie
liczę na wolne siedzenie, ale w myślach modlę się o kawałeczek podłogi i
skrawek rury, której mogę się złapać. Wydaje się więc, że zostałam
wystarczająco ukarana przez los.
Nie.
Obok mnie stoi bądź siedzi (szczęściarz!) człowiek przeziębiony.
No i wiadomo – jak chory, to i smarkaty/ pociągający (zależy od obiektu). Chory
wyciąga więc chusteczkę i uwalnia zawartość swoich zatok. Nie byłoby w tym nic
dla mnie obrzydliwego, ot, zwykła ludzka czynność. Ale nie.
Chory nie potrafi poprzestać na czynności smarkania, musi
bowiem dokładnie przyjrzeć się płynom (?), które właśnie pierwszy raz zobaczyły
świat. I mnie.
I ja też je pierwszy
raz zobaczyłam.
I to nie jest miłość od pierwszego wejrzenia, uwierzcie.
No więc gile już są, ich właściciel pilnie je ogląda, a
razem z nim, naprawdę czysto niechcący, oglądam je ja. Kolor. Gęstość.
Wszystko. Właściwie taka osoba nie musi już iść do lekarza, na podstawie ich
wydzieliny jestem w stanie dokładnie opisać stadium ich choroby i zaproponować
plan leczenia.
Czasami, stłoczona między plecakiem młodego chłopaka, 5
litrową torebką wymuskanej damy oraz wydatnym brzuchem Janusza, nie jestem nawet
w stanie skierować swojej głowy w inną stronę. W takich wypadkach pozostaje mi
tylko zamknięcie oczu i usilne powstrzymanie się od wyhaftowania choremu jego
odzieży.
Może by więc spróbować powstrzymać się od szerokiego gestu
rozkładania swojej obsmarkanej chusteczki przed zebraną widownią i cieszyć się
jej zawartością jedynie w zaciszu własnego domu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz