Święta to magiczny
czas. Czas, gdy częściej się zatrzymujemy, cieszymy z małych rzeczy. Taki
przynajmniej powinien być.
Ale od początku.
Listopad
Wszyscy to znają. Zaraz
po Święcie Zmarłych galerie wywieszają świąteczne ozdoby, w Carrefourze czy
innej Biedronce znicze zastępowane są mikołajami z czekolady. Z jednej strony
nigdy tego nie lubiłam, uważałam, że to stanowczo za wcześnie, z drugiej jednak
powoli wczuwałam się w atmosferę tego okresu. Po 15 listopada na chórze
zaczynaliśmy śpiewać kolędy, ozdabialiśmy korytarze krzywymi świątecznymi drzewkami
i papierowymi łańcuchami, mogłam więc wyżyć się świątecznie w szkole i nie
męczyć rodziców prośbami o postawienie w domu choinki. Dziś listopad to czas,
gdy robię prezenty, by uniknąć grudniowych tłumów, wyrywania sobie przecenionej
bluzki z H&M i czekania w kolejce jak za czasów PRLu. To też czas ciągłego
przesiadywania w pracy. Nie można o tym zapomnieć.
6
grudnia. Mały Mikołaj
Mikołajki. Zawsze
lubiłam ten dzień. Zapowiada okres świąteczny – od tego czasu bezkarnie słucham
świątecznych piosenek, budzę się z Mariah Carey czy innym Last Christmas w
głowie i zaczynam zasypywać pokój milionem świątecznych świeczek, choinek i
innych dupereli. To dzień nieco inny niż wszystkie. Wokół unosi się szczególna
atmosfera, ludzie są dla siebie milsi. W bucie (a właściwie obok łóżka, bo
mamie chyba nigdy nie chciało się upychać tego w wysokie kozaki) znajdywałam
(i, ku chwale wszystkim grubiutkich misiów, nadal znajduję) słodycze. Nie tony
słodyczy. Tak trochę, ale więcej niż w zwykły dzień.
Pracując w sklepie LEGO
widzę co dziś dostają dzieci. Nie słodycze. A przynajmniej nie jest to główny
prezent. Głównym prezentem są zabawki za co najmniej 100 złotych. Mały Mikołaj,
jak słusznie wskazuje nazwa, jest mały, więc łatwo się domyślić, że to tylko
wstęp do znacznie bogatszych prezentów bożonarodzeniowych.
Ostatnia
prosta, czyli prezentowy szał
Po Mikolajkach machina
nie zwalnia. Pracuje się i kupuje jeszcze więcej. Tak nie lubisz tej ciotki,
znów powie ci, że przytyłaś i czy w końcu znalazłaś tego kawalera, ale przecież
musisz jej coś kupić. Nic taniego, bo do tego że jesteś gruba i nikt cię nie
chce dojdzie jeszcze, że jesteś skąpa. Chłopakowi też trzeba coś kupić, żeby
widział, że kochasz. Jakiś kubek ze zdjęciem. Poduszkę ze zdjęciem. A gdy oba
już ma, to koszulkę z wspólnym portretem.
Największy szał jest
jednak znów z prezentami dla dzieci. Ja rozumiem miłość. Rodziców, dziadków,
wujków czy cioć. Rozumiem, że dzieci mają swoje zachcianki czy marzenia,
którymi chętnie dzielą się z rodzicami (i Mikołajem w napisanym w sierpniu
liście). Ale nie zawsze te zachcianki trzeba spełniać. A marzenia nie zawsze
się nimi okazują. Dorośli jednak biorą kredyty, których nie są w stanie spłacić
po to tylko (lub aż), by spełnić życzenie swojej pociechy. Telefon. Tablet. Xbox.
Gwiazda Śmierci.
Gdy dziecko ma prezent,
który chciało dostać, święta uznaje się za udane.
Halo! Halo! A gdzie
dbanie o atmosferę? O tradycję? Czy ktoś uświadomi te dzieci, że prezentów nie
dostaje się z okazji imprezy Dziadka Mroza (na Pomorzu nigdy się tego nie
używało) czy grubego Mikołaja. Nie świętujemy Gwiazdki. Świętujemy Boże
Narodzenie. Nie jestem w ogóle za obchodzeniem świąt osób, które nie wierzą
(jak można obchodzić urodziny kogoś, kogo się nie uznaje?), ale jestem w stanie
zrozumieć atmosferę tego okresu, która czaruje tak, że NIE MOŻNA nie obchodzić
świąt. Ale, na litość boską, trzeba uświadomić dzieci czego to jest święto. Że
Jezus, że stajenka, że Maria z Józefem. A nie tylko Mikołaj przepychający zad
przez komin.
A gdy już uświadomisz
to dzieciom i sobie samemu, ciesz się tym, co te święta symbolizują.
Porzuć maniakalne
sprzątanie całego domu (no, trochę się przyda, wszak to dobra okazja), ugotuj
mniej niż dla całego polskiego wojska i nie zaciągaj kredytu na wymarzone
prezenty, którymi inni będą się cieszyć przez krotką chwilę.
Zatrzymaj się w prozie życia. Spójrz na swoich
bliskich. Spędź z nimi czas. Pójdźcie razem na Pasterkę o północy. Dla dzieci
to ekscytacja wyjść z domu o takiej porze, a Ty możesz poczuć głębię tego, co
się wydarzyło. A gdy już wrócicie zmarznięci, połóżcie się obok migającej
lampkami choinki z kubkiem kakao, włączcie kolędy lub nastrojową muzykę. Porozmawiajcie
ze sobą. Posnujcie plany na przyszłość. Twórzcie nowe marzenia, do których spełnienia
będziecie dążyć.
Żyjcie. A
wtedy bogate prezenty naprawdę zejdą na drugi plan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz