Mam czasem tak, że bum! spada na mnie COŚ. Niby nic
nowego, żyję z tym od dłuższego już czasu, a czuję się, jakby mnie ktoś w twarz
trzasnął. I myślę sobie: „O Boże! Gdzie zrobiłam błąd? Kiedy to się zaczęło? Czy
da się to cofnąć?!” Zielonego pojęcia nie wiem. Nie wiem jak to się stało, ale
znów zaskoczyła mnie dorosłość.
Przygotowując na laptopie kolejny już projekt na
zajęcia, dziwnym zrządzeniem losu wylądowałam w folderze „zdjęcia”. Mam ich
cały ogrom. Jedne sprzed miesiąca, inne sprzed dziesięciu lat. Posegregowane
latami i wydarzeniami (wydarzyło się to w pewien letni weekend i do dziś pamiętam
ból spowodowany ilością obrazów do przejrzenia). W oczywistej dla każdego studenta
konsekwencji odłożyłam projekt na bok i zajęłam się przeglądaniem zdjęć.
I zatęskniłam.
Nawet nie za tym co było. To piękne chwile i dobre
wspomnienia, które przechowuję w głowie i na komputerze.
Zatęskniłam za sobą z tamtego okresu. Za swoją
spontanicznością, świeżością, ciekawością i zachwytem nad tym, co mnie otacza. W
swoich starych zdjęciach widziałam to, jak inaczej patrzyłam na świat. Nieco
naiwnie, lecz pełna dobrych chęci i nadziei. Dostrzegałam to, czego inni nie
widzieli lub co nie robiło na innych wrażenia.
I to nie tak, że nie lubię siebie teraz. Ale akurat
tą spontaniczność i jednoczesną umiejętność zatrzymania się na chwilę zawsze w
sobie szczególnie lubiłam. Dobrze mi z nimi było. A teraz miesiące mijają tak,
że ledwo je zauważam, pory roku zmieniają się niepostrzeżenie. Nim nacieszę się
latem – kończy się, nim uchwycę koloryt jesieni – znika. Budzę się chwilę za
późno. Wciąż za tym gonię, wciąż mnie do tego ciągnie i wciąż nie odnajduję na
to czasu.
No i w końcu - kiedyś robiłam znacznie, znacznie
więcej zdjęć. Choć nadal bardzo lubię je robić. A jednak robię tak rzadko. Sama
przed sobą naiwnie tłumaczę się brakiem czasu. To znaczy, oczywiście, nie mam
go kompletnie. Ale mimo to znajduję czas na rzeczy dla mnie ważne. Więc
dlaczego nie na to? Dlaczego wkurzam się na M. gdy się ze mnie śmieje lub po
prostu mi wytyka, że nic z tym nie robię?
No przecież dlatego, że łatwiej się obrazić na niego
niż przyznać przed sobą samą. Bo nikt mnie przed sobą nie rozgrzeszy, nie
poklepie po ramieniu tłumacząc i wybaczając. Jestem dla siebie najsurowszym
sędzią, nic więc dziwnego, że czasami uciekam przed wymiarem sprawiedliwości i
wyrokiem skazującym.
Moi marzeniem jest zatrzymać się na chwilę. I mieć
wtedy w ręce aparat. Spojrzeć znów na świat tak, jak patrzyłam wtedy. Oddać się
radości podziwiania świata i uwieczniania tego piękna w obiektywie. Wydaje się
proste, ale ta przeklęta dorosłość i przytłoczenie obowiązkami wciąż mi w tym
przeszkadza.
Po pierwsze primo : kocham tytuł posta.
OdpowiedzUsuńPo drugie primo: też tęsknię za Twoją świeżością :*
Po trzecie primo...ultimo: To normalne, że się zmieniamy. Ja czasem patrzę na siebie z boku i myślę sobie, że to już w ogóle nie ta sama dziewczyna, którą poznałaś na przykład Ty, 7,5!! roku temu. Pamiętam też czasy, kiedy patrzyłam na siebie i naprawdę się nie lubiłam, nie byłam zadowolona z tego co robię bo naprawdę zatracalam siebie. Nadal tak bywa, ale nie na taką skalę.
Dziś nie jesteśmy już dziewczynkami Moniki, tylko kobietami, które powolutku osiadają na jakimś w miarę stałym gruncie, choć póki co to bardziej rozmokła glina niż twarda skała. Patrzymy inaczej, inaczej korzystamy z czasu i przede wszystkim inna jest nasza odpowiedzialność. Nie ma już miejsca na tak wiele spontanicznych zachowań, ale przecież ta nieprzewidywalność może się przejawiać też w malutkich gestach, czy momentach a niekoniecznie w godzinach spędzonych o świcie na plaży by uchwycić wschodzące słońce. Choć dobrze, byś znalazła dla siebie taki czas... Szczególnie kiedy Twoje serce tak jak teraz się o to dopomina. Zaplanuj sobie niedzielę tak, by się oderwać, chociaż na trochę. Weź narzeczonego, albo i zostaw nawet jego. Pójdź, znajdź piękno i zatrzymaj je w pamięci i w komputerze :*
Bardzo <3
Oj tak, mimo iż wydaje nam się, że nic się nie zmieniło to zmieniło się tak wiele!
UsuńZaplanuje sobie taki dzień i zostawię wtedy narzeczonego w domu, bo w takiej sytuacji on się będzie niecierpliwił i nudził (czego mi nie okaże), a ja się będę bać, że się niecierpliwi i nudzi (o co będę go pytać trylion razy).
Każdy z nas wraca i będzie wracał do czasu, który był kiedyś, pamietajac, wspominajac. Tak po prostu musi byc dzieki temu uczymy sie zyc tu i teraz. Narzekamy ze czas ucieka nam między palcami, mówiąc nieładnie robimy się starsi, ale mamy za to więcej doświadczenia i rozumu. Warto czasem wrócić myślami i obrazami (jeśli mamy taką możliwość) do tamtych chwil, przypominając sobie jak to kiedyś było ale nie zatracac się tylko w tych wspomnieniach tylko żyć ze wspomnieniami w głowie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie wolno żyć tylko wspomnieniami, bo trzeba uświadomić sobie, że przed nami jeszcze wiele pięknych chwil, a co więcej, sami na te chwile musimy zapracować a później je docenić. Jednak czasem miło (ale też melancholijnie) wrócić do przeszłości, docenić to co było, ale też to, co mamy i kim jesteśmy teraz :)
Usuń