Całe życie śmiałam się do połowy. Tak nie za mocno. Tak, że
było widać, że się śmieję, ale nie raczyłam nikogo swoimi migdałkami. Nie że
tego nie lubiłam – bardzo lubiłam i nadal lubię się śmiać.
Ale zawsze wstydziłam się swoich zębów.
Z zazdrością patrzyłam na kobiety, które mają piękne zęby i
śmieją się tak, że widać im dziąsła. Które noszą piękne szminki podkreślające
równy sznur białych zębów. Których twarz po prostu jaśnieje od pięknego
uśmiechu.
A potem patrzyłam w lustro.
M. i inni mówili, że nie jest źle, że oni nie widzą, żebym
miała krzywe zęby. Kłamali. Znaczy kochani są, że kłamali, ale ja i tak swoje
wiedziałam. Wiedziałam, bo widziałam.
Poza tym byłam już kiedyś u ortodonty i on też to widział.
Miałam wtedy jakieś 10 lat i te same krzywe zęby. Mama zaprowadziła mnie do lekarza,
który orzekł, że muszę nosić aparat. Wtedy ruchomy. Na dolne i górne zęby. Byłam
już za stara na aparat darmowy (co za absurd), więc rodzice chcąc niechcąc
wyłożyli spore pieniądze na inwestycję w moje uzębienie.
O dziwo, na początku aparat nosiłam regularnie. Zawsze na
noc, często w dzień. Potem głównie na noc. A potem to już różnie było. Aparat
sam mi w nocy wypadał (albo go wyciągałam przez sen, choć przed rodzicami
zawsze upierałam się przy opcji nr 1). Nie mogłam z nim jeść, sepleniłam
okrutnie. Zadziałała prosta zasada – jeśli coś ci przeszkadza – pozbądź się
tego. W końcu jeden aparat gdzieś zgubiłam (sądzę, że do tej pory znajduje się
gdzieś w domu, ponieważ nigdy nie wychodziłam z nim na zewnątrz, może więc
przeżywa drugie życie za jakimś łóżkiem lub szafą) a drugi przestałam nosić.
Zęby wcale nie były prostsze, bo i czas noszenia aparatu wcale długi nie był.
No i dalej żyłam z tym krzywym uśmiechem. Dalej zasłaniałam
ręką usta, wstydząc się tego, co inni mogą zobaczyć. O aparacie stałym myślałam
długo. Naprawdę długo. Jakoś od liceum. Wiedziałam jednak, że nie zrobię tego
drugi raz rodzicom i jeśli kiedykolwiek go założę, zrobię to za swoje
pieniądze. I tak to odwlekałam. Znajomi zakładali aparaty, ściągali je,
świecili pięknym uśmiechem, a ja wciąż czekałam.
Decyzja
Najważniejsza jest decyzja. Jest to moment przełomowy, od
którego już zaczyna się prawdziwa zmiana. Również dla mnie nadszedł w końcu ten
moment. Miałam już faceta, z którym chcę spędzić życie, czułam się ze sobą
dobrze. Zarabiałam swoje pieniądze. Ale to właśnie one sprawiły, że tak długo
bujałam się z ostateczną decyzją o założeniu aparatu.
Umówmy się. To nie jest tania sprawa. Zwłaszcza dla
studenta, który pracuje na pół etatu, dostaje marne stypendium naukowe i za rok
bierze ślub, za który sam zapłaci. Ale niech Was to nie odstrasza. Warto.
Decyzja była dla mnie o tyle trudniejsza, że wiedziałam, że
będę mieć aparat również na swoim weselu. Nie ściągnę go na jeden dzień, aparat
jest wtedy do wyrzucenia. Co prawda są takie, co noszą aparat tylko rok, żeby w
najważniejszym dniu mieć ładny uśmiech, potem jednak ich zęby wracają na swoje
dawne miejsce. Sorry, natury tak szybko nie oszukasz. Trochę się zastanawiałam,
ale M. pomógł mi w decyzji. Wiedział, że jest to dla mnie ważne. I namówił
mnie. W aparacie też mogę wyglądać pięknie. Również na swoim ślubie. Uwierzyłam
w to i przestałam się przejmować.
Podjęłam decyzję.
Przed
Należy umówić się na konsultację i dowiedzieć jak to z
Waszymi zębami jest, tzn. ustalić wstępnie plan działania. Jaki aparat, ile
pieniędzy, co trzeba zrobić wcześniej. Na konsultację warto przyjść już ze
zdjęciami RTG zębów (zdjęcie Pantomograficzne oraz Cefalometryczne), żeby
ortodonta wiedział, na czym stoicie i jak poważna jest wada. Przed założeniem
aparatu należy wyleczyć wszystkie chore zęby. Wszystkie. Nie ma zmiłuj. Jeśli
od 7 lat nie byliście u dentysty, najwyższy czas się z nim przeprosić a nawet
zaprzyjaźnić. Są szczęśliwcy, którzy dziur nie mają. Ci, którzy tak jak ja do
nich nie należą, muszą przygotować się na kilka uroczych randek z patrzeniem
sobie głęboko w oczy. Zdarza się, że jakiś ząb trzeba wyrwać, tak więc czas
przed założeniem aparatu może się przeciągnąć. Jak już wyleczycie wszystkie
zęby, można przejść do pobrania wycisku oraz zakładania „gumek rozpychających”.
Wycisk to coś na kształt modeliny wkładanej do buzi. Na nim
wyciśnięty zostaje każdy krzywy (i nie) ząb. Po kilku miesiącach fajnie widać
na nich różnicę w układzie :) Zaleca się wstrzymanie od posiłku na jakieś 2
godziny przed pobraniem wycisków. Ja tak nie miałam, ale niektórym zdarza się
odruch wymiotny. Ot, mała przygoda! Gumki rozpychające służą do delikatnego
„odseparowania” szóstek (to na nie najczęściej zakładany jest aparat) tak, by
tydzień później założyć na nie pierścienie. Samo zakładanie gumek jest nieco
nieprzyjemne (ale do przeżycia) i przez pierwszy dzień, dwa ich noszenia bolą
zęby, czasem nie tylko szóstki. Lojalnie uprzedzam.
W trakcie
Samo zakładanie aparatu nie boli. Bałam się tego i nawet się
na to przygotowałam, ale bólu nie było. Dziwne uczucie wywoływał za to
rozszerzacz do ust, w dodatku kojarzył mi się z jakimiś japońskimi chorymi
zabawkami erotycznymi. Powodował, że ortodontka miała dostęp do wszystkich moich
zębów (co nie jest proste, bo mam szczękę dziecka. Tak mówią).
Lekarz najpierw zakłada ci na szóstki pierścienie, czyli
taki metal, który trzyma całą konstrukcję aparatu. Nie zdziwcie się, że wygląda
to trochę jak u jakiegoś Frankensteina ;) Potem ortodonta nakłada na zęby klej
i przykleja zamki, czyli małe metalowe kwadraciki. Na zamki nakładane są gumki –
ligaturki. Do wyboru są różne kolory. I nie zrażajcie się – przed założeniem aparatu
byłam pewna, że będę nosić tylko białe lub przezroczyste, tymczasem założyłam
takie dopiero w tym miesiącu (gumki zmieniane są na każdej wizycie
ortodontycznej). Moje ulubione to błękitne, ale miałam tez jasno różowe. No
teraz jeszcze polubiłam białe, ale ostrzegam – farbują od jedzenia (buraki,
mandarynki, mocno napigmentowane składniki). Przez zamki przeciągany jest drut
i voila – gotowe!
Po
Zaraz po jest okej. Znaczy prawie okej, bo nie możesz się
przyzwyczaić do swojego widoku. I do tego, że masz coś w buzi. W drodze
powrotnej do domu radzę zaopatrzyć się w zapas jedzenia typu jogurty, zupki,
banany i jakieś papki – przydadzą się w najbliższych dniach. Nie będę kłamać –
zajebiście boli. Nie możesz gryźć. Masz wrażenie, że ruszają ci się wszystkie zęby.
Nawet jak nie próbujesz gryźć to boli. Jedziesz na tabletkach przeciwbólowych. Aparat
jest niewygodny. Wydaje się ogromny i nie na miejscu. Masz wrażenie, że nigdy
się nie przyzwyczaisz. W dodatku aparat cię obciera – masz rozoraną wargę,
język, dziąsło – wybierz jedno lub wszystkie. Masz ochotę wyszarpać ten metal z
twojej buzi. Właśnie wtedy na potęgę zaklejasz wszystko woskiem – każdą obcierającą
cię powierzchnię (jak już w końcu namierzysz paluchem który cholerny fragment
tego świństwa jest dla ciebie wyjątkowo okrutny). Na rany polecam Sachol –
przynosi ulgę.
W pełni korzystaj z przywileju człowieka w bólu – niech inni
robią ci jedzenie, przynoszą tabletki, pytają czy cię boli (oczywiście, że
boli, nie widać?!) i niech rozpieszczają. Jedz dużo lodów. Trochę pomaga, ale ważniejsze,
że możesz zjeść coś, co jest pyszne i nie musisz mieć wyrzutów sumienia.
A potem wszystko mija.
Przyzwyczajasz się. Aparat ci już nie przeszkadza.
Zapominasz o jego istnieniu. Powoli zaczynasz jeść coraz twardsze rzeczy.
Zużywasz coraz mniejszą ilość wosku bo i buzia i aparat przyzwyczajają się do
siebie.
No i widzisz efekt. Jest cudowny. Już po miesiącu, nawet po
dwóch tygodniach, widać pierwsze zmiany. Przeglądasz swoje zęby kilka razy
dziennie. Pokazujesz je innym. Dużo razy.
Potem przychodzi już rutyna. Chodzisz na comiesięczne (lub
półtoramiesięczne) wizyty. Ortodonta zmienia ci gumki i dokręca aparat. Potem
znów kilka dni bolą zęby. Jesz kanapki bez skórki, banany i dużo jogurtów. Są
miesiące bardziej i mniej bolące. Tak już jest. Ale nawet gdy boli, nawet gdy
jesz kolejny jogurt, jesz go prostymi zębami.
Co do tego co można jeść a co nie – najlepiej sprawdźcie to
sami. Oczywiście ostrożnie. Ja omijam wszystko, w co muszę się porządnie wgryźć
– niepokrojone jabłka czy marchewki. Nie żuję gumy i nie piję coli (tej
ostatniej chyba bardziej dla swojego zdrowia). Nie lubię też sałaty, zwłaszcza
po podkręceniu aparatu, bo jest tak cienka, że muszę ją mocno złapać zębami, co
sprawia lekki ból. Chipsy jem na potęgę. Znaczy normalnie.
No i pamiętajcie – szczoteczka i płyn do płukania to wasi
nowi przyjaciele. Jedzenie okropnie wchodzi między druciki, chowa się za
zamkiem przez co wyglądacie mało zachęcająco, także warto mieć przy sobie również
zestaw podróżny np. mały płyn do płukania i małą szczoteczkę do „przetykania”
przestrzeni między aparatem (do kupienia w Rossmanie). A gdy już będziecie
przetykać je językiem lub palcem, zwróćcie uwagę, czy nie macie rozbawionej
waszym widokiem widowni.
Koszty
Za swój aparat (sam aparat) zapłaciłam 3000zł. Po 1500zł za
górę i dół. Zwykły, metalowy. Dodam, że to jedna z niższych cen w Gdańsku. Te
inne, estetyczne, śmakie i owakie kosztują więcej. Często znacznie więcej. Do
tego należy doliczyć koszt zdjęć RTG zębów (ponad 100zł), wizyt konsultacyjnych
(średnio 50zł, jeśli chce się skonsultować z więcej niż jednym ortodontą, koszt
ten należy pomnożyć), czasem wycisków zębów (część gabinetów robi to w ramach zakładania
aparatu i nie pobiera za to opłat). Niektórzy pozwalają płacić za aparat w
ratach, inni (większość) chce pieniędzy od razu. Na pocieszenie dodam, że
rzadko kiedy góra i dół aparatu zakładane są razem. Przeważnie dzieli je miesiąc
do trzech, podczas których można uciułać resztę, rezygnując z kilku(nastu,
dziesięciu) przyjemności. Koszty wizyt są przeróżne, ja płaciłam 70zł za jeden
łuk (czyli aparat górny) i 120zł za dwa łuki (górę i dół). Nie zliczajcie
jednak kosztu całego leczenia. Ja tak robiłam. A nie jest to dobre wyjście. Po
pierwsze – przeraża. Po drugie – należy zastanowić się nad kosztem początkowym,
czy jest się w stanie tyle wyłożyć. Wizyty należy już wliczyć w koszty
codzienne. To jak siłownia czy bilet miesięczny. Po prostu. I nie myślcie ile
pieniędzy spoczywa na waszych zębach.
Aparat to nie wstyd. Czasy, gdy człowiek w aparacie nazywany
był Jimmy’m z Ed, Edd i Eddy dawno minęły. Teraz aparat jest sexy. A
przynajmniej całkiem normalny. Przede wszystkim zaś bardzo przydatny. Jeśli tak
jak ja nie lubicie swoich zębów, swojego uśmiechu – zróbcie to. Nie czekajcie z
tym. Ja żałuję teraz, że nie zrobiłam tego wcześniej. Naprawdę warto. Mówię wam
to ja, która nosi aparat dopiero pół roku, a różnica w moim uzębieniu jest
ogromna. Ogromna!
I mimo żelastwa na zębach, uśmiecham się dziś szerzej niż kiedykolwiek
przedtem.
P.S. Obiecałam sobie, że póki mam aparat, nigdy, przenigdy
nie zwymiotuję. Choćby skały srały a świat się walił, nie zrobię tego. Nie wyobrażam sobie tego i nie chcę się
przekonywać. Fuj. Okropność.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń;
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka lat temu osoby noszące aparat często się tego wstydziły. Teraz na szczęście jest inne podejście. Dużo dorosłych się nawet na taki aparat decyduje. Też mam zamiar udać się do https://www.dentystagdynia.pl/ na konsultację w tym temacie. Ładny uśmiech jest bezcenny.
OdpowiedzUsuńAparat na zęby nie należy do najtańszych narzędzi stomatologicznych, ale na pewno jest przydatną rzeczą. Nie dość, że jesteśmy w stanie naprostować swoje zęby i doprowadzić je do zdrowego stanu to jeszcze po całym zabiegu uzyskujemy o wiele większą pewność. Ładny uśmiech to cenna rzecz, którą nosimy przez wiele lat. Warto w siebie zainwestować.
OdpowiedzUsuńDecyzja o założeniu aparatu ortodontycznego to była chyba moja najlepsza decyzja w życiu. Kilka miesięcy i ząbki są proste! Teraz mogę się chwalić pięknym uśmiechem i nie muszę się wstydzić pokazywania zębów w czasie śmiania. Ci co się jeszcze zastanawiają to polecam! Ogromnie to wpływa na komfort psychiczny i samoocenę.
OdpowiedzUsuńKrzywe zęby nie są jakimś wielkim powodem do wstydu bo przecież nie mamy na to zbyt wielkiego wypływu. Jednak warto zadbać o to by zęby były w miarę proste i były w linii. Jest to dość drogie, ale przecież jest to inwestycja na długie lata
OdpowiedzUsuńDecyzja o założeniu aparatu dentystycznego to jedna z lepszych decyzji jakie możemy podjąć. Niestety nie każdy został obdarzony pięknym uśmiechem. I jeśli nas to w jakiś sposób prześladuje i myślimy o tym, to warto to naprawić. Koszt jest stosunkowo niewielki za komfort psychiczny i piękny uśmiech.
OdpowiedzUsuń