Czym jest prawdziwa miłość? Czy
tak właśnie kocham? Aż po grób, pomimo wszystko?
Ustalony termin ślubu (i wpłacona
zaliczka za salę!) skłaniają mnie do naprawdę poważnego zastanowienia się. Nie,
żebym miała jakieś wątpliwości czy kocham. Kocham mocno. Ale czy „ostatecznie”?
Czy za 50 lat powiem to samo? Czy On to ON?
Myśląc o miłości, zastanawiałam
się nad jej różnymi wcieleniami. Skąd mam wiedzieć, że to jest TA miłość?
Nie czuję fajerwerków, gdy Go
widzę. Moje serce nie fika koziołków, gdy słyszę w tłumie Jego imię. Nie mam
problemów z jedzeniem i spaniem, gdy Go nie ma. Nie krzyczę całemu światu, że Go
kocham. I nie czuję potrzeby, by to robić.
A może miłość jest wtedy, gdy
czujesz rozlewające się po ciele ciepło, gdy patrzysz jak On śpi. Jak cieszy
się z małych, codziennych rzeczy. Jak ekscytuje
się filmem. Jak przyrządza ci posiłek i odwraca się do ciebie i uśmiecha się.
Miłość jest wtedy, gdy oddajesz Mu
swoje ulubione jedzenie i nie jest ci żal. Nawet jeśli zjadł większą porcję od
ciebie. I gdy oglądasz z Nim filmy akcji, choć ich nie lubisz i wolałabyś
obejrzeć łzawy dramat. I ten film ci się podoba.
Miłość jest wtedy, gdy dzwonisz do Niego, by Mu pierwszemu opowiedzieć o swoich sukcesach, porażkach. O
spotkanej osobie. Dobrym pomyśle. O filmie, który obejrzałaś. O najmniejszej
drobnostce. A gdy widzisz rzecz, która cię urzeka, porusza, żałujesz, że On nie
przeżywa tej chwili z tobą.
Miłość jest wtedy, gdy nie umiesz
się na Niego złościć, bo tęsknisz za Nim, choć stoi obok. I czujesz, że tracisz
czas, tak cenny czas, który możesz spędzić wiedząc, że choć siedzi na drugim końcu
kanapy i gra na komputerze, to między wami jest dobrze.
Miłość jest wtedy, gdy po
zabieganym dniu kładziesz się obok Niego i nie musisz robić nic. Ładujesz baterie
samą Jego obecnością, ciepłem, zapachem. I choć Mu głupio, że znów robicie to
samo, to najlepsze zakończenie dnia, jakie możesz sobie wtedy wyobrazić.
Miłość jest wtedy, gdy na co
dzień masz problem z zaśnięciem, ale wystarczy, że On leży za tobą, splata z
tobą ręce, nogi i trzyma delikatnie za ucho, i okazuje się, że potrafisz zasnąć
błyskawicznie. Ale też wtedy, gdy
budzisz się zapłakana po okropnym koszmarze i dzwonisz do Niego, bo Jego głos
cię uspokaja i przekonuje, że wszystko jest dobrze.
Jest dobrze. Bo to właśnie jest
miłość. Ta codzienna. Opatrzona. Ale głęboka do bólu. Tak głęboka, że czasem
zdarza się zapominać o jej wielkości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz