środa, 19 sierpnia 2015

Podłogowa mozaika robali

Lubię jak jest ciepło. Okno otwarte jest przez cały dzień (na pohybel złodziejom i ku przerażeniu rodzicielki).

Ale na litość boską!, nie oznacza to, że wszystkie te stwory, czające się tuż za moim oknem, mają pozwolenie na bezkarne łażenie/ fruwanie po moim pokoju. Skutecznie walczę więc z tymi hultajami.

W ten oto sposób stałam się posiadaczką całkiem nowej mozaiki na podłodze - obok kłaków włosów, które czasem wyglądają jak pająki, moją podłogę zdobią martwe, zdecydowanie rozczłonkowane i rozmazane ciałka różnych groźnych stworzeń. W kolekcji mam: dwa komary (duże!), konika polnego, trzy ćmy i pająka (tym razem prawdziwego).

Każda śmierć okupiona była cierpieniem. Moim oczywiście. Musiałam bowiem wziąć buta (obowiązkowo nie swojego, lecz innych domowników) i niczym żołnierz na wyniszczającej wojnie, walczyłam, bo: mój jest ten kawałek podłogi!

I ściany i lampa też.

Jednak wojna ta jest zbyt wyczerpująca, by zabrać z pola bitwy ciała wrogów. Dlatego też czekam aż same się rozłożą. Czy coś.

A póki co zwyczajnie je przeskakuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz