czwartek, 15 października 2015
Mój potok słów i słowa w potoku M.
Mimo siedmioletniego stażu w związku, ogólnej wiedzy o świecie, a także studiów, które wiedzę tę rozszerzają i tłumaczą, wciąż zadziwiają mnie i w pewien sposób fascynują różnice między płciami.
Siedzimy u M. On dopiero co wrócił z pracy, ja cały dzień spędziłam przed komputerem szukając informacji do magisterki. Zjedliśmy kolację, położyliśmy się.
Niepytana zaczynam opowiadać M. o swoim dniu. Jak to ja (i jak to kobieta) opowiadam o WSZYSTKIM.
Że wstałam o nieludzkiej szóstej rano (M. wstał pół godziny wcześniej, o czym nie omieszkał wspomnieć, jednak zbyłam Go, że to moja historia i mój ból istnienia). Że baba na zajęciach mnie zdenerwowała.Że wróciłam do domu, zjadłam bułkę a potem niespodziewanie potknęłam się i wpadłam pod kołdrę. I czytałam książkotelefon. No i że musiało się to skończyć zamknięciem oczu na dwugodzinną chwilę. O tym, że na obiad znów była pomidorowa (tak, cały dzień nucę Letni Chamski Podryw, M. też został uraczony całym refrenem). Że czytałam do magisterki i co znalazłam.
Tak z dobre pół godziny mi zeszło.
Gdy skończyłam monolog, podniosłam głowę z piersi M. i grzecznie zapytałam:
- Andrzej, a Ty co dziś robiłeś w pracy?
- (chwila przerwy) Jeździłem z Mariuszem.
Długa chwila przerwy.
- No i co, to koniec historii?
- No... A nie. Jeszcze dwa razy robiłem kupę w PKMce.
Wspólnie postanowiliśmy, że jednak będę grzecznościowo pytać raz na tydzień, żeby mógł zebrać trochę więcej informacji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz