Często mówi się, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”.
Nawet jeśli chcemy, trudno nam uniknąć dziedziczenia schematów i cech od
rodziców. Nawet jeśli się nam one nie podobają. Obserwuję to wokół siebie,
zauważam w sobie. To dzieje się jakby obok nas, niechcący. A jednak się dzieje.
Ostatnio siedziałam przy stole z osobami mi bliskimi. Była
to rodzina, rodzice i dorosłe dziecko. Na początku starałam się w rozmowie
uczestniczyć, temat był dla mnie szalenie ciekawy, jednak nie bardzo umiałam (i
chciałam) wciąć się w wymianę zdań silnych osobowości - ojca i syna. Matka,
podobnie jak ja, zrezygnowała z udziału w grze i jedyne komentarze wygłaszała
do mnie. Atmosfera była tym bardziej podkręcona, bo na stole stał alkohol i
panowie, w krótkich przerwach między kolejnymi argumentami, wypijali kolejkę za
zdrowie. Postanowiłam zamilknąć. Zapadłam się wygodnie w bujany fotel i
obserwowałam.
Argumenty fruwały w powietrzu. Rozmowa była rzeczowa. Ale
ewidentnie trafiło na siebie dwóch silnych samców, którzy chcą mieć decydujący
głos. Silni podobnie, bo i styl rozmowy bardzo podobny. Ojciec i syn, nie dało
się tego ukryć.
Władcze, szerokie gesty. Podnoszenie głosu (nie krzyk) w
ekscytacji i zniecierpliwieniu jednocześnie. Przedłużone monologi, przerywanie
w pół słowa, walka o czas. Wzajemne wytykanie sobie przedłużonych monologów, przerywania i zawłaszczania czasu. Gesty „tłumacza” –
ręka złożona w „dziubek”, potrząsana w rytm wyjaśniających sytuację słów (wyjaśniających,
ponieważ dopóki się ze mną nie zgodzi, nie rozumie o co chodzi).
To jak turniej w tenisa stołowego – głowa cały czas chodzi
od jednego zawodnika do drugiego. Reakcja goniąca akcję. Szybka piłka. Walka o
wygraną. Rozmowa nie może skończyć się na wymianie poglądów – ktoś musi wygrać.
I muszę być to ja. Nie on.
Podobieństwo stylu rozmowy widoczne było gołym okiem.
Zarzuty o irytujące gesty czy zwroty równie dobrze mogli skierować do siebie.
Ale tego nie widzieli. Nie widzieli, jak bardzo są do siebie podobni. Jak
bardzo syn, dla którego ojciec jest autorytetem, zinternalizował jego styl
rozmowy.
Patrzyłam na to wszystko i wciąż się zadziwiałam.
Wiedziałam, że są do siebie podobni w swojej zaciętości, ale tak ogromne
podobieństwo zarówno mnie uderzyło jak i rozbawiło. Niejeden raz słyszałam bowiem
jak bardzo syn irytuje się takimi rozmowami z ojcem twierdząc, że nie da się z
nim normalnie dyskutować.
Z nim czasem też. Tak na marginesie.
Zróbcie sobie taki socjologiczny eksperyment. Odsuńcie się
od rozmowy, powstrzymajcie od głoszenia swojego sądu na jakiś temat. Skupcie
się za to na tym co inni mówią, ale przede wszystkim na to, jak mówią. Zanalizujcie
ich tak, jak analizuje się polityków podczas debaty. Zobaczycie, jak wiele
nowych rzeczy możecie się dowiedzieć o osobach, które wydaje wam się, że znacie
dobrze. A jeśli to rodzina – jakie podobieństwo w ich zachowaniu da się
odczytać.
To nie tylko dla zabawy. Taka wiedza przydaje się w życiu –
w pracy, w domu, wśród znajomych. Będziecie wiedzieli z kim i jak rozmawiać,
żeby dojść do porozumienia. Uniknąć konfliktów. Żeby zadowolić rozmówcę i osiągnąć własne korzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz