wtorek, 5 stycznia 2016

RZakiem być




Już od dłuższego czasu, właściwie odkąd poszłam na studia, nurtuje mnie pytanie: po co niektórzy tam idą?

Ja wiem. Po papierek. Żeby CV lepiej wyglądało. Albo żeby przedłużyć młodość i beztroskę. Dla akademika i morza alkoholu poza zasięgiem rodziców. Albo właśnie dlatego, że rodzice kazali. Ewentualnie dla legitymacji i tańszych przejazdów.

Nie wymyślam. Naprawdę słyszałam takie powody.

Zdarzają się też tacy, choć mam wrażenie, że to nie większość, którzy idą tam PO COŚ. Po naukę. Chcą się czegoś dowiedzieć. Rozwinąć swoje pasje. Znaleźć swoją drogę w życiu. Przygotować się do zawodu.
Nauka ma dla nich po prostu jakiś sens.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę tu wywoływać gównoburzy. Każdy ma prawo robić co chce. Tylko wiecie, siedzę w tej uczelnianej ławie i patrzę na moich kolegów. 

I trochę żal.

Żal, bo widzę, że marnują czas. Swój. Wykładowcy. Mój. Zamiast siedzieć jak trusie i patrzeć tępo w pustą przestrzeń mogliby iść do pracy. Albo poleżeć na kanapie. Jak kto woli.  Wykładowca nie musiałby wtedy wygłaszać przydługich kazań o sensie zdobywania wiedzy. A ja nie musiałabym tego kazania słuchać.  


Nie każdy musi skończyć studia. I to nie dlatego, że jest głąbem. W internecie znajdziecie mnóstwo przykładów na to, że można coś osiągnąć bez studiów. Steve Jobs, James Cameron, Bill Gates. Jeśli więc męczycie się w uczelnianych murach – opuśćcie je. Róbcie w życiu to, co lubicie robić. 
I dajcie to robić innym. 


P.S. Wybaczcie długą przerwę. Pochłonęły mnie święta i żakowy ogień pod dupą spowodowany sesją. Tak. Nie zamierzam iść w ślady Steve'a Jobsa.

4 komentarze:

  1. No popatrz, popatrz, a ja wczoraj usłyszałam od MOJEJ K. coś typu "no ale chyba nie zrezygnujesz ze studiów teraz, kiedy zostało Ci pół roku, chyba warto się przemęczyć". ;P Dziś miałam zajęcia na angielskim - jedne z niewielu tutaj, z których wynoszę naprawdę interesującą wiedzę - o kortyzolu, który produkowany przez korę nadnerczy (myślałam, że powstaje w mózgu:O) w sytuacjach stresowych, w nadmiernych ilościach jest dla organizmu po prostu toksyczny... To może jednak nie warto... ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alkohol też nie jest zdrowy, co nam jednak nie przeszkadza :D
      Ty się wkurzasz na coś innego niż sama nauka w ogóle - chcesz to robić, tylko są ludzie, którzy Ci to uprzykrzają. Krytyczne spojrzenie na tą sprawę zupełnie mnie nie dziwi!

      Usuń
  2. Sprawa ze studiami nie jest taka prosta. W swoim wpisie przytaczasz nazwiska osób, które rozpoczęły i nie skończyły studiów. Moim zdaniem, to że zaczęły i nie skończyły, jest właśnie kluczem do zrozumienia tego problemu.
    Co łączy te osoby? Wybitne "coś". Każdy z nich i z nas ma to "coś" innego. I głęboko wierze, że każdy jakieś "coś" ma. I jest to "coś" bardzo wyjątkowe, unikatowe i potrafiące wynieść swojego właściciela na wyżyny jego umiejętności. To "coś" potrafi nasz kształtować, pobudzać nasze chęci i motywować do działania. "Coś" może nas przekonać do tego, że studia się przydadzą i dzięki nim będziemy mogli wyżej zajść. Albo, "coś" powie, że studia to strata czasu. Lepiej ten czas wykorzystać na naukę tego czego potrzebujemy (nauka kaligrafii, Steve J).
    Jednak skąd mamy wiedzieć, w wieku 19 lat, czym jest to "coś"?
    Gdybym doznał jakiegoś objawienia z nieba, jak 10 przykazań i na jednej z tych kamiennych stron było by napisane: "Będziesz mechanikiem". To co bym zrobił?
    Byłbym mechanikiem? Czy poszedł bym do szkoły samochodowej, i poświęcał się tam?
    To zależy... A zależy ode mnie. A raczej od tego "coś". Jeśli to "coś" sprawi, że mi się to będzie podobać, będzie mnie intrygować, będę to robił. Jeśli nie, to na siłę nic nie wyjdzie.
    Do czego dążę.
    Wydaje mi się, że to czy przykładamy się do nauki czy nie, zależy od czegoś więcej niż od naszego świadomego ja. Nie mamy wpływu czy pokochamy filozofie czy matematykę. Mamy wpływ na interpretacje samego siebie. I każdy z nas interpretuje siebie inaczej. Serce każdego z nas mówi podobnym językiem, każdy ten język inaczej odczytuje. Uważam, że każdy z nas pewnego rodzaju tablice z jego dziesięcioma przykazaniami otrzymał w życiu. Otrzymał na skutek działań rodziców, środowiska, świata. Jednak jedni mają bardziej pustą tablice, a inni bardziej pełną. Tylko silna jednostka potrafi wyjść poza ramy narzuconego przez innych "swojego ja" - czyli, zmazać to co zostało napisane, przez lata i napisać coś swojego. A bardziej pusta tablica, moim zdaniem, pokazuje się w życiu człowieka,który od początku mógł być sobą. Czyli jego działania spotykały się ze wsparciem ze strony świata, a nie z krytyką.
    Na studiach spotkałem, mnóstwo osób. Jedni bardzo pewni siebie, inni zagubieni.

    Żyjemy w dziwnych czasach. Kiedyś młody człowiek, wychowywany na roli, był, w większości przypadków, rolnikiem - jak jego ojciec. Pracował z ojcem, robił to co ojciec, kształtował swoją osobowość jak ojciec. Dzisiaj, w czasach pracy w korporacjach, w czasach wymuszonej realizacji planów i doskonalenia samego siebie, najtrudniejszym zadaniem jest odnaleźć siebie. Możemy robić wszystko. Chcesz wyjechać, jedziesz. Chcesz latać, latasz. To co wyróżni ciebie spośród morza innych ludzi to twoja pasja i podejście do tego co robisz. Każdy udany biznes, ma za sobą masę upadków i błędów, ale i kilka osób które w to wierzyły. Jeśli ty będziesz wierzyć w swoje idee, będziesz kimś. Nawet jeśli, najlepszym zajęciem dla ciebie będzie czyszczenie studzienek kanalizacyjnych i poświęcisz się temu - będziesz najlepszym czyścicielem studzienek na świecie (a przynajmniej dopóki nie spotkasz kogoś jeszcze bardziej zwariowanego na punkcie studzienek).
    Na studiach większość osób jest zagubionych, poszło na studia bo nie wiedziało co innego robić w życiu. Pójdę, dam sobie czas, przecież nie chce pracować w MC, coś wymyśle. Jednak studia to dalej nie wszystko, cały czas brakuje tego "czegoś". Dlatego po pierwszym zagłębieniu się w studia zaczyna brakować motywacji i chęci do czegoś więcej niż zaliczyć na 3, albo nauczyć się bo jest zwolnienie z egzaminu.
    Zagubienie ludzi w samych sobie, odbija się na całym życiu. Również na studiach.
    "Róbcie w życiu to, co lubicie robić. " A co jeśli ktoś nie odkrył tego co lubię robić w życiu?
    Studia mogą być drogą, złą, ale jednak prowadzącą do czegoś. Kto wie do czego.. Jak kaligrafia SJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się takie idealistyczne podejście do studiów - studia powinny tworzyć ludzi nauki, inteligencję (co straszne, dziś to słowo jakby obraźliwe, ironizujące). Masz rację że wiele osób dostaje od innych zapisane tablice - szkoda, że inni - rodzina, otoczenie - nie dają jednostce wyboru tego, czego sama naprawdę chce. A przynajmniej poszukiwania tego, co się kocha.

      Usuń